W jednej wielkiej tradycji duchowej nie ma takiej rzeczy, której brakowałoby w innej wielkiej tradycji duchowej.[1]
E.Levinas
Wolność skończona bez spotkania z Wolnością Nieskończoną marnieje. Ale spotkanie z Wolnością Nieskończoną jest możliwe wyłącznie w chrześcijaństwie.[2]
J.Tischner
To, że Levinas był jedną z najważniejszych inspiracji dla Tischnera nie ulega żadnej wątpliwości. W przeciwieństwie jednak do tych wszystkich filozofów, którzy pojawiali się na jego drodze, z którymi się spierał albo, do których nawiązywał w poszczególnych, istotnych dla siebie kwestiach, Levinas jest obecny stale jak pewnego rodzaju wyzwanie, z którym trzeba się było mierzyć niemal na wszystkich etapach myślenia. Pamiętamy dobrze, jak znaczącą rolę odgrywało myślenie Levinasa w ramach wykładanej przez Księdza Profesora filozofii człowieka. Wiemy jak bardzo wspiera się na nim tischnerowska „Filozofia dramatu”, posługująca się wprost jego kluczowymi ideami – Twarz Innego, Pragnienie, Ślad Nieskończonego, Odpowiedzialność. Sam Tischner pisze: „Nawiązanie do Levinasa nie oznacza jednak ani bezkrytycznego przyjęcia jego poglądów, ani konieczności ich pełnego referowania, lecz oddanie sprawiedliwości inspirującej sile tego dzieła.”[3] Siła dzieła okazała się o wiele większa niż moc fascynacji i niezwykłość intelektualnych odkryć. Levinas, pozornie wyczerpany jako źródło inspiracji dla filozofii dramatu, powrócił już nie jako partner nieprzerwanie kontynuowanego dialogu, ale jako strona ważnego sporu – sporu o człowieka. Chcemy się tutaj pokrótce zająć tym sporem, chcemy prześledzić okoliczności tej konfrontacji i tego zderzenia, które dokonało się wprawdzie na gruncie filozoficznym, ale jak się okaże, ma swoje głębokie korzenie w wymiarze religijnym. W tekście będziemy wielokrotnie używać sformułowań charakterystycznych dla obydwu filozofów, będziemy też stosować się do zasad odmiennej pisowni, jakie utrwaliły się w ich dziełach, bez każdorazowego powoływania się na źródło i oddzielnego tłumaczenia sensu poszczególnych pojęć. Postępując w ten sposób zakładamy, że czytelnik zna przynajmniej w zarysie poglądy obydwu myślicieli, chcemy też uniknąć dodatkowego komplikowania tego tekstu, który i tak nie należy do łatwych.
Na początek niezbędne jest przypomnienie dwóch punktów kulminacyjnych, które, w ramach koncepcji Emanuela Levinasa, niejako organizują całe jego myślenie o człowieku. Chodzi nam o pojęcia separacji i substytucji. W książce „Całość i nieskończoność” z roku 1961 przedstawiona została szczegółowa i rozległa analiza pojęcia separacji to znaczy podstawowej sytuacji człowieka żyjącego własnym światem, który jest samowystarczalny, który może tworzyć samego siebie, swoją tożsamość drogą opanowywania, panowania i posiadania. „Separacja tworzy kontury subiektywnej egzystencji”.[4]Wszystko, co znajduje się gdzieś poza nim, każdy aspekt inności sprowadza on ostatecznie do tożsamości, do siebie samego w pewnej analogii do aktu zaspokajania potrzeby, który polega na osiągnięciu przedmiotu pożądania przez przyswojenie go sobie – zjedzenie, opanowanie, posiadanie. Separacja według Levinasa jest zarówno warunkiem możliwości spotkania Innego, (przez którego rozumie się zarówno drugiego człowieka jak i Boga) jak i pierwszą, niemal odruchową, reakcją na Inność. Aby strony etycznej relacji mogły być wobec siebie absolutnie inne, niesprowadzalne do żadnego wspólnego mianownika, muszą być od siebie doskonale odseparowane. Separacja według Levinasa znaczy egoizm. Egoizm pojmowany jako pewien konieczny, neutralny stan samodzielnego podmiotu, który doskonale zamknął się w sobie oznacza ateizm. Należy przy tym zwrócić uwagę, że wszystkie te słowa klucze mają status ontologicznych charakterystyk ludzkiego podmiotu, dlatego nie podlegają żadnym ocenom wartościującym. Nie służą zwłaszcza jako środki krytycznego opisu ludzkiej kondycji.
E.Levinas
Wolność skończona bez spotkania z Wolnością Nieskończoną marnieje. Ale spotkanie z Wolnością Nieskończoną jest możliwe wyłącznie w chrześcijaństwie.[2]
J.Tischner
To, że Levinas był jedną z najważniejszych inspiracji dla Tischnera nie ulega żadnej wątpliwości. W przeciwieństwie jednak do tych wszystkich filozofów, którzy pojawiali się na jego drodze, z którymi się spierał albo, do których nawiązywał w poszczególnych, istotnych dla siebie kwestiach, Levinas jest obecny stale jak pewnego rodzaju wyzwanie, z którym trzeba się było mierzyć niemal na wszystkich etapach myślenia. Pamiętamy dobrze, jak znaczącą rolę odgrywało myślenie Levinasa w ramach wykładanej przez Księdza Profesora filozofii człowieka. Wiemy jak bardzo wspiera się na nim tischnerowska „Filozofia dramatu”, posługująca się wprost jego kluczowymi ideami – Twarz Innego, Pragnienie, Ślad Nieskończonego, Odpowiedzialność. Sam Tischner pisze: „Nawiązanie do Levinasa nie oznacza jednak ani bezkrytycznego przyjęcia jego poglądów, ani konieczności ich pełnego referowania, lecz oddanie sprawiedliwości inspirującej sile tego dzieła.”[3] Siła dzieła okazała się o wiele większa niż moc fascynacji i niezwykłość intelektualnych odkryć. Levinas, pozornie wyczerpany jako źródło inspiracji dla filozofii dramatu, powrócił już nie jako partner nieprzerwanie kontynuowanego dialogu, ale jako strona ważnego sporu – sporu o człowieka. Chcemy się tutaj pokrótce zająć tym sporem, chcemy prześledzić okoliczności tej konfrontacji i tego zderzenia, które dokonało się wprawdzie na gruncie filozoficznym, ale jak się okaże, ma swoje głębokie korzenie w wymiarze religijnym. W tekście będziemy wielokrotnie używać sformułowań charakterystycznych dla obydwu filozofów, będziemy też stosować się do zasad odmiennej pisowni, jakie utrwaliły się w ich dziełach, bez każdorazowego powoływania się na źródło i oddzielnego tłumaczenia sensu poszczególnych pojęć. Postępując w ten sposób zakładamy, że czytelnik zna przynajmniej w zarysie poglądy obydwu myślicieli, chcemy też uniknąć dodatkowego komplikowania tego tekstu, który i tak nie należy do łatwych.
Na początek niezbędne jest przypomnienie dwóch punktów kulminacyjnych, które, w ramach koncepcji Emanuela Levinasa, niejako organizują całe jego myślenie o człowieku. Chodzi nam o pojęcia separacji i substytucji. W książce „Całość i nieskończoność” z roku 1961 przedstawiona została szczegółowa i rozległa analiza pojęcia separacji to znaczy podstawowej sytuacji człowieka żyjącego własnym światem, który jest samowystarczalny, który może tworzyć samego siebie, swoją tożsamość drogą opanowywania, panowania i posiadania. „Separacja tworzy kontury subiektywnej egzystencji”.[4]Wszystko, co znajduje się gdzieś poza nim, każdy aspekt inności sprowadza on ostatecznie do tożsamości, do siebie samego w pewnej analogii do aktu zaspokajania potrzeby, który polega na osiągnięciu przedmiotu pożądania przez przyswojenie go sobie – zjedzenie, opanowanie, posiadanie. Separacja według Levinasa jest zarówno warunkiem możliwości spotkania Innego, (przez którego rozumie się zarówno drugiego człowieka jak i Boga) jak i pierwszą, niemal odruchową, reakcją na Inność. Aby strony etycznej relacji mogły być wobec siebie absolutnie inne, niesprowadzalne do żadnego wspólnego mianownika, muszą być od siebie doskonale odseparowane. Separacja według Levinasa znaczy egoizm. Egoizm pojmowany jako pewien konieczny, neutralny stan samodzielnego podmiotu, który doskonale zamknął się w sobie oznacza ateizm. Należy przy tym zwrócić uwagę, że wszystkie te słowa klucze mają status ontologicznych charakterystyk ludzkiego podmiotu, dlatego nie podlegają żadnym ocenom wartościującym. Nie służą zwłaszcza jako środki krytycznego opisu ludzkiej kondycji.
Trzeba podkreślić, że w aspekcie owej podstawowej, etycznej relacji z drugim „Całość i nieskończoność” nie stawia jeszcze tych ekstremalnych wymagań, jakie zostaną postawione wraz ze sformułowaniem radykalnej koncepcji substytucji. Nie wydaje się przy tym, by cała rzecz ograniczała się jedynie do jakiegoś przesunięcia w sferze werbalnej ekspresji. Stosunkowo łagodne i życzliwe dla tożsamego podmiotu sformułowania nawiązują o wiele bardziej do stylu dialogicznego, szanującego obydwie strony relacji oraz wolność, na którą nie będzie już później miejsca. W dziele tym znajdujemy całą serię, utrzymanych w jednym tonie, stwierdzeń, w których łatwo rozpoznać można poetykę dość bliską poetyce ewangelicznej.[5]
Jakkolwiek, więc sama idea separacji jako przygotowanie i warunek spotkania Innego mogła budzić pewne wątpliwości czy nawet niezgodę, to ogólne przesłanie zawarte w książce „Całości i nieskończoności” współgrało z dialogicznym charakterem „Filozofii dramatu”. Zatem można powiedzieć, że tworząc podstawy filozofii dramatu Tischner odnosił się do myśli Levinasa przedstawionych przede wszystkim w dziele „Całość i nieskończoność”. Prawdziwy kłopot z Levinasem powstał jednak dopiero wtedy, kiedy przedmiotem namysłu uczynił tezy sformułowane w książce „Inaczej niż być” z roku 1974, w której została wyłożona wersja rygorystycznej etyki odpowiedzialności, podporządkowanej kluczowemu pojęciu substytucji. Zapowiedziana zaledwie nierówność (niesymetryczność) stron etycznej relacji przybrała tutaj formę całkowitego podporządkowania podmiotu Innemu, który wymaga, żąda a nawet prześladuje. Podmiot jest odpowiedzialny za Innego nie na zasadzie pewnej powszechnej odpowiedzialności etycznej, ale bardzo konkretnie, niemal na zasadzie prawnej odpowiedzialności za popełniony czyn. Już mianowicie sam fakt istnienia cielesnego, który Levinas rozumie jako bierność starzenia się i podatność na zranienie, predestynuje do tego, by ponosić fizyczną niejako odpowiedzialność za Innego, by ostatecznie za niego umierać. Zasadą jest tu najwyższe prawo, którego źródeł należałoby szukać w przedhistorycznym i pozaczasowym akcie stworzenia, prawo, które rozstrzyga o winie i poddaje pod osąd Innego. Substytucja to wydarzenie przytrafiające się poruszonemu w swej subiektywności podmiotowi, do którego jest on nie tylko predysponowany swoim cielesnym istnieniem, ale które jest wprost jego przeznaczeniem. Jego losem jest bycie zakładnikiem Dobra, które go wybrało. Zaiste trudno tu uniknąć skojarzenia z fatum i, co zadziwiające, z fatum Dobra.
Motyw ofiary za drugiego, pojmowanej z perspektywy chrześcijańskiego męczeństwa, pozostaje obecny w tle analiz wolności i Dobra, zawartych na stronach „Sporu o istnienie człowieka”. Już choćby tylko z tego powodu konfrontacja z Levinasem, w tym newralgicznym dla niego punkcie, była nieunikniona. Zobaczmy więc, w jaki sposób Tischner interpretuje etyczny radykalizm Levinasa oraz jaką drogą idzie jego krytyka pojęć separacji i substytucji.
Po pierwsze przyjmuje on, że Levinas paradygmatem swego myślenia uczynił postać mesjasza. Według Tischnera tylko mesjasz zdolny jest unieść całą odpowiedzialność za Innego, wziąć na siebie bezmiar bólu i biedy, skumulowany w alegorycznym przypadku wygnańca, wdowy i sieroty. Tylko on spełnia warunki osoby w tym dramacie Dobra, jaki wyłania się z filozofii Levinasa. „To on jest dla niego symbolem osiągniętej pełni człowieczeństwa. Mesjasz „zatraca się” w innym, umiera za, respective zamiast, innego i uzyskuje swą tożsamość w Bogu. Bóg „wywyższa go ponad wszelkie stworzenie”.”[6]
Po drugie analizuje koncepcję Levinasa pod kątem agatologicznym, a więc jako filozofię Dobra, w ramach której da się pomyśleć absurd „zakładnika”, czyli takiego istnienia, które będąc „dla siebie” (odseparowane i zamknięte w sobie) jest zarazem absolutnie „dla innego” albo inaczej, które w sobie samym zawiera Innego.[7] Klasyczna metafizyka takiego przypadku w ogóle nie przewiduje. Według Tischnera jest on możliwy tylko w przestrzeni Dobra, które dopuszcza nie tylko podobne sprzeczności, ale sankcjonuje też, niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, paradoksy subiektywności takie jak metafizyczne pragnienie, apel Twarzy Innego, anarchiczna odpowiedzialność. Okazuje się jednak, że to, kim jest podmiot agatologii zależy także od sposobu, w jaki rozumie się samo Dobro. Obraz Dobra, jego bliskość albo nieosiągalność przesądza o kształcie ludzkiego dramatu. Czasami można mieć nawet wątpliwość czy chodzi zawsze o to samo Dobro, o różne jego oblicza, czy może też imieniem tym nazywa się różnych bogów?
Po trzecie, wychodząc od innej wizji Dobra, kwestionuje wyłączność takiej tylko ofiary, która znaczyłaby całkowitą utratę siebie, bez nadziei odzyskania siebie.[8] Bezinteresowność ofiary za drugiego wymaga według Levinasa pójścia w ciemno bez żadnych gwarancji na cokolwiek i bez cienia nadziei na to, że się coś zyska lub coś obroni. Nadzieja okaże się jednym z kluczowych elementów sporu o człowieka. W istocie Levinas odrzuca jej możliwość wraz z odrzuceniem aksjomatu intencjonalności, przeciwstawiając jej pojęcie czasotwórczej cierpliwości[9]. Cierpliwość, rozumiana wręcz biologicznie jako cielesna zdolność przetrzymywania bólu albo jako starzenie się, jest warunkiem upływu czasu – teraźniejszości, zapadającej w przeszłość. Wymiar przyszłości właściwie jest tu w ogóle nieobecny. Dla Księdza Tischnera nadzieja, pojmowana po chrześcijańsku, nie tylko ma siłę otwierania czasowej przyszłości, lecz jako zasada całej eschatologii, jako łaska przychodząca z góry, przenosi człowieka w jego „byciu dla siebie” i w jego wymiarze osobowym ku wieczności.
Po czwarte przeprowadza formalną krytykę myślenia Levinasa przy użyciu argumentów Paula Ricoeura, które można sprowadzić do twierdzenia, że pojęcia separacji i substytucji opisane właściwą Levinasowi metodą hiperboli, to znaczy narastającej przesady w argumentacji filozoficznej, nie dają się ze sobą wzajemnie pogodzić[10]. Podmiot wyseparowany, totalnie zamknięty w sobie nie byłby w żaden sposób zdolny spotkać Innego i radykalnie się na niego otworzyć. Według Ricoeura pewne minimum dialogiczne jest warunkiem koniecznym każdego spotkania również takiego, które przybierze formę „bycia zakładnikiem drugiego”. Musi to jednak oznaczać równocześnie zachowanie jakiegoś minimum osobowego, które u Levinasa zostaje w akcie substytucji po prostu całkowicie poświęcone. Pisze Tischner: „Czy radykalizm bycia-dla-innego – totalne otwarcie okien monady – prowadzący aż do ofiary z życia, wyklucza wszelkie bycie-dla-siebie? Wiemy, że nie wyklucza.”[11] Idąc dalej po linii argumentacji Ricoeura przeciwstawia on wizji Levinasa religijną koncepcję nieśmiertelnej duszy oraz ideę absolutnego uznania ofiary przez Boga, dzięki kóremu bycie-dla-siebie zakładnika-ofiary zostaje ocalone, przybierając formę bycia-dla-siebie-poprzez-ofiarę-za-innego. Oto paradygmat chrześcijańskiego męczennika – ocalenie osoby, owego „bycia dla siebie” drogą najwyższego uznania przez Boga. Ofiara męczennika, a zwłaszcza najwyższa ofiara Chrystusa, nie jest aktem samozagłady w imię miłości, nie jest całopalną żertwą ofiarną, złożoną na ołtarzu krwiożerczego bóstwa, ale substytucją, oddaniem siebie za innego, która zostaje uznana przez Boga.
Już ten ogólny przegląd daje pewne wyobrażenie o rozmiarze pęknięcia w dialogu obydwu myślicieli. Substytucja - docelowy punkt etyki Levinasa, poza który myślenie już dalej nie sięga - w filozofii Tischnera jest w pewnym sensie kulminacją dramatu dobra, który odtąd toczy się jako dramat samego Boga jako Theodramatik, gdzie rolę przewodników myśliciela obejmują mistycy i teologowie z Ursem von Balthasarem na czele. Człowiek powierza się absolutnemu Dobru, które go ocala i zbawia nawet wówczas, kiedy musi ponieść męczeńską śmierć.
Czy zatem można tu mówić o rozejściu się dwóch odmiennych wizji człowieka, czy też o tym, że myślenie Levinasa uzyskuje swoją twórczą kontynuację, a w pewnym sensie, że zostaje przekroczone przez szerszą i bardziej dalekosiężną wizję teologiczną?[12]
Odpowiedź na to pytanie jest właściwym celem naszego badania. Aby jednak zbliżyć się do niej, musimy jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się zapalnym punktom tej konfrontacji, oddając sprawiedliwość obydwu stronom sporu.
Wróćmy na początek do postaci zakładnika. Kim zaiste jest ów wybrany i naznaczony odwieczną odpowiedzialnością? O kogo naprawdę chodzi w ekstremalnej etyce substytucji? Mówi Tischner: to jest mesjasz. Ale czy ta zdecydowana interpretacja nie ogranicza już na wstępie uniwersalnej wymowy dzieła Levinasa, które przecież pretenduje do zajęcia miejsca zwolnionego po metafizyce? Wszak to etyka odpowiedzialności ma być prawdziwą metafizyką, metafizyką pragnienia, a nie wykładem idei mesjanizmu. Czy więc rzeczywiście chodzi tu o mesjasza? Rozstrzygnięcie tej kwestii bynajmniej nie ma charakteru formalnego, ale pociąga za sobą ważne konsekwencje dla pewnej koncepcji człowieczeństwa, o którą przecież toczy się cały spór. Sam Levinas wprawdzie nie ułatwia tego zadania, jednak ogólne przesłanie najważniejszego, w naszej sprawie, dzieła - „Inaczej niż być”, jak i wskazówki szczegółowe w tekście zdają się przemawiać za tym, że chodzi tu raczej o postać sprawiedliwego, jednego ze sprawiedliwych, którzy swoją postawą podtrzymują istnienie wszechświata. Sprawiedliwy, wybrany przez Dobro, którego sam nie wybrał jest zakładnikiem, gwarantującym przetrwanie wielu Innych. „Odpowiedzialność ustanawia byt, który nie jest dla siebie, ale który jest dla wszystkich – jest zarazem bytem i bezinteresownością – gdzie dla siebie oznacza świadomość siebie, a dla wszystkich – odpowiedzialność za innych, podtrzymywanie wszechświata”[13]. Ale sprawiedliwym może być każdy i w pewnym sensie każdy wezwany jest do tego, żeby być sprawiedliwym. Etyka Levinasa chce zachować uniwersalną ważność, obejmując wszystkich ludzi, tak żydów, jak i nie żydów. Odpowiedzialność jest bowiem funkcją powszechnego prawa, jakie zostało ustanowione ahistorycznym i przedczasowym aktem stworzenia. Tylko tak rozumiana powszechna odpowiedzialność, która co najmniej pozostaje gdzieś w odwodzie praktyki społecznej, jako absolutny punkt odniesienia i jako pewna stała etyczna predyspozycja i zdolność do poświęcenia się za drugiego może gwarantować pokojowe trwanie ludzkiej cywilizacji. Czy można w podobny sposób interpretować symbol mesjasza? Czy mesjasz nie jest raczej jednym, wybranym spośród wielu, który ratuje świat w wyjątkowym momencie największego zagrożenia?
Rozważmy teraz kwestię rozumienia idei Dobra. Jak już powiedziano, od tego, jak rozumiane będzie absolutne Dobro zależy to, jakiego sensu nabierze ów akt substytucji. Zarówno u Levinasa jak i Tischnera Dobro jest synonimem Boga. Obydwaj myśliciele przeciwstawiają się ontologicznemu rozumieniu Dobra. Można nawet powiedzieć, że uprawiają to samo myślenie agatyczne, które odsłania odrębny wymiar doświadczenia, rządzący się swoją własną logiką. Jednak Dobro Levinasa jest swoistym przedmiotem niezaspakajalnego pragnienia, odległe i nierzeczywiste, dostępne tylko pośrednio w śladach dobroci. Nieuchwytne inaczej niż tylko jako owoc etycznego działania, jako dobroć, która się wydarza między ludźmi. Pragnienie jest busolą takiego Dobra. Dobro Tischnera, jakkolwiek rozpoznawane pośrednio etycznym zmysłem odrzucenia pierwotnego zła - „ tego być nie powinno” - w którym budzi się ja agatologiczne, obecne jest jednak także jako łaska działająca wprost w ludzkim świecie. Łaska przychodzi z zewnątrz, będąc elementem obcym dla pewnego wewnątrzświatowego układu, ale ma siłę przemienić ten układ. Dobro jako łaska rozlewa się i rośnie. Zatem można mówić tu o Dobru obecnym i działającym w ludzkim świecie. Ponadto Dobro może się człowiekowi objawić. Tischner rozumie objawienie w sensie zwierzenia się i powierzenia siebie. Cóż może być bardziej bliskie niż Dobro, które się powierza. To jest u Levinasa zupełnie niemożliwe.
Ta podstawowa różnica staje się jeszcze bardziej wyraźna w aspekcie ludzkiej wolności. Dobro Levinasa wybiera i naznacza człowieka, samo nie będąc przez niego wybrane. Obciąża go zobowiązaniem wobec drugiego, nie pozostawiając żadnego miejsca na wolność. Wprawdzie odpowiedzialność rozciąga się także i na wolność Innego - ja jestem odpowiedzialny także za jego wolność - ale może to tylko oznaczać poświęcenie mojej własnej wolności, wstydliwe wyrzeczenie się jej luksusu w imię sprawiedliwości. Jak się wydaje, intencją Levinasa jest pokazanie takiego wymiaru człowieczeństwa, w którym wolność wcale się już nie liczy, w którym problem wolności po prostu już nie istnieje. U Tischnera wolność jest tą najwyższą stawką, o którą chodzi nawet w sytuacji ekstremalnej. Oto Dobro wybiera, ale pozostawia wolność. Ten, kto został wybrany może zarówno wybrać jak i odrzucić. Akt poświęcenia się za drugiego, według Tischnera, jest aktem najwyższej wolności, w którym osobowe bycie-dla-siebie zostaje zawsze ocalone.
Warto zwrócić uwagę na to jak bardzo rozchodzą się obydwaj myśliciele w sposobie rozumienia czasu. Filozofia Levinasa zwrócona jest w stronę niepamiętnej przeszłości, która nigdy nie stała się właściwym czasem, a zatem jego myślenie toczy się niejako obok i poza czasem. Odpowiedzialność i substytucja nie mają swej temporalnej charakterystyki, poniekąd dzieją się zawsze i zawsze już się dokonały. Ich jedynym punktem odniesienia jest biblijny czas stworzenia, który nigdy nie stał się teraźniejszością, dlatego jest czasem niepamiętnym. W czasie Levinasa wszystko się już dokonało i przyszłość jako dalszy ciąg upływu czasu nie ma już specjalnego znaczenia. Stąd wykluczenie nadziei jako istotnego elementu etycznego doświadczenia. Ukierunkowanie intencjonalne nadziei postrzegane jest przez Levinasa wręcz jako groźba budowania iluzji nowego czasu i sprowadzania przyszłości do czasu teraźniejszego. Jednocześnie trzeba podkreślić, że w tej filozofii zawarta jest głęboka religijna eschatologia. Choć może to brzmieć paradoksalnie, filozofia ta ma swój niezmienny wewnętrzny wektor. Jest nim eschatologia sprawiedliwości, która prowadzi poza istotę i poza czas po to, by w etycznym geście substytucji przybliżyć się do Dobra i w pewnym sensie przejść na jego stronę. Tam jednak nie ma już nic do powiedzenia, tam nie przemawia już człowiek.
Religijny dramat opisany przez Księdza Tischnera rozwija się w trzech aktach – w akcie stworzenia, objawienia i zbawienia. Czas tego dramatu, jakkolwiek nie jest tożsamy ze zwykłym czasem ludzkim, układa się w ciąg istotnych wydarzeń, który można nazwać dziejami zbawienia albo eschatologią zbawienia. Sensem tego czasu, zawartym w nim od samego początku, jest zbawienie człowieka – „Chodzi o „usprawiedliwienie”, o „zbawienie”, w którym lub poprzez które byt ludzki osiąga swą „prawdę””.[14] Ten czas jest więc stale otwarty na przyszłość, rozumianą jako horyzont absolutnego spełnienia. Z perspektywy losu konkretnego człowieka taki czas jest czasem zawsze możliwej nadziei, tak samo zresztą jak łaski, która jest inną twarzą nadziei.
Po tym wszystkim, co już powiedziano nie ulega wątpliwości, że substytucja musi mieć zupełnie inny sens u Levinasa i u Tischnera, a próby ich zbliżenia, czy wręcz sprowadzenia do wspólnej podstawy nie mogą się powieść. Inna jest wszakże wizja człowieka w jednej i drugiej filozofii. Można powiedzieć, że człowiek jest tutaj jakby formowany przez dwie odmienne agatologie. Chociaż bowiem obydwaj myśliciele powołują się na Dobro, które jest przecież tym samym, jedynym Bogiem, to ich rozumienie relacji człowieka i Boga jest diametralnie różne. Z jednej strony mamy absolutnie Innego, który nie daje się nawet pomyśleć, Nieskończonego, ledwie przeczuwanego w niepokoju pragnienia z drugiej zaś Boga wcielonego, który zbawia i godzi ze sobą wolność Nieskończoną i Skończoną. Z jednej strony Wielki Nieobecny, rozpoznawalny po zatartych śladach, z drugiej sama Obecność, dająca się poznać po owocach łaski. Czy miałoby z tego jednak wynikać, że człowiek Levinasa traci samego siebie w beznadziejnym akcie całkowitego poświęcenia się za innego, mając zaledwie jakąś namiastkę abstrakcyjnego przetrwania w istnieniu tego, którego ocalił, zaś człowiek Tischnera, umierając, znajduje wybawienie w Dobru, które zapewnia mu wieczną nagrodę w niebie oraz dalsze trwanie w duchowej wspólnocie świętych? Czy nie jest raczej tak, że Levinas, doprowadziwszy do samego końca jedyną możliwą Mowę etycznego świadectwa, milczy o tym, o czym Tischner mówi z upoważnienia teologii? Czy milczenie jednego nie jest na miarę mówienia drugiego? Czy to zatrzymanie się na granicy dopełnionego świadectwa samo nie świadczy o inności przesłania, które mimo owej „beznadziejnej” pozycji świadka może jednak powiedzieć: „Świadectwo jest pokorą i wyznaniem, poprzedzającym wszelką teologię. Jest kerygmą i modlitwą, głoszeniem chwały i wdzięcznością.”[15]?
Jako konkluzję naszego badania proponujemy twierdzenie, że ta konfrontacja Tischnera z Levinasem, której zewnętrznym niejako motywem był spór o charakterze filozoficznym, jest w istocie wyrazem trudnego spotkania dwóch, inaczej doświadczonych, odrębnych typów duchowości - chrześcijańskiej i żydowskiej, które nie tylko dają odmienne odpowiedzi na pytanie o człowieka i o absolut Dobra, ale w ogóle rozchodzą się w różnych kierunkach, niezdolne, od pewnego momentu, kontynuować swój długotrwały dialog. Inaczej mówiąc, na drodze tego dialogu istnieje próg, poza którym, z racji zasadniczych, nie może się on już dalej rozwijać. Próg ten wyznaczają przesłanki teologiczne i zasadnicza odmienność religijnej wrażliwości uformowanej, z jednej strony, przez żywą pamięć shoah, z drugiej, przez świeże doświadczenie komunizmu. Zatem można by powiedzieć, że właściwy spór o człowieka toczy się tu między rabinem a księdzem, między wierzącym żydem a chrześcijaninem, filozofowie natomiast ubierają go jedynie w klarowne pojęcia, w formuły argumentów i w subtelne dystynkcje rozpraw, które budzą nasz nieskrywany podziw.
[1] E. Levinas, O Bogu, który nawiedza myśl, tłum. M. Kowalska, Kraków 1994, s. 162.
[2] J. Tischner, Spór o istnienie człowieka, Kraków 1998, s.330.
[3] J. Tischner, Filozofia dramatu, Kraków 2001, s.28.
[4] E. Levinas, Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, tłum. M.Kowalska, Warszawa 1998, s.160.
[5]
Tamże: „Ale pragnienie i dobroć zakładają konkretnie relację, w której
Upragnione zatrzymuje „negatywność” Ja poruszającą się w obrębie Tego
Samego, zatrzymuje władzę i panowanie. Co urzeczywistnia się pozytywnie
jako gotowość ofiarowania Innemu świata, który posiadam, bo tyle właśnie
znaczy: być obecnym przed twarzą. Bycie obecnym przed twarzą, moje
zwrócenie się ku Innemu, tylko wtedy może utracić właściwą spojrzeniu
zachłanność, gdy zmienia się w szczodrość, która nie może przystąpić do
Innego z pustymi rękami.”s.41 „Uznać Innego znaczy więc dotrzeć do niego
przez świat rzeczy, które posiadam, ale równocześnie, dając, stworzyć
poprzez dar wspólnotę i powszechność. Język jest powszechny dlatego, że
stanowi przejście od jednostkowości do ogólności, przejście, w którym
moje rzeczy ofiarowuję Innemu.” s.76. „Bóg wznosi się do swej najwyższej
i ostatecznej obecności poprzez sprawiedliwość, jaką oddajemy
ludziom.”s.78. „Źródłowo Inny nie jest faktem ani przeszkodą, nie grozi
mi śmiercią. Jest tym, kogo pragnę we własnym wstydzie.”s.85. „Obecność
Innego – wyjątkowa heteronomia – nie zaprzecza wolności, lecz ją
usprawiedliwia i nadaje jej moralną wartość.”s.91. „Obecność twarzy,
która przychodzi spoza świata, ale wprowadza mnie w ludzkie braterstwo,
nie przygniata mnie jak numeniczne bóstwo, budzące bojaźń i drżenie”.
s.255
[6] J. Tischner, Spór o istnienie człowieka, Kraków 1998, s.244.
[7] Tamże, s.253.
[8] Tamże, s.255-6.
[9]
„Nie wiem, czy można tu mówić o nadziei, bo nadzieja ma skrzydła i nie
przypomina cierpliwości, która, stając się etyką, pochłania
intencjonalność, tak jeszcze żywą w nadziei.” E. Levinasa, O Bogu…,s.165
[10] P.Ricoeur, O sobie samym jako innym, tłum. B. Chełstowski, Warszawa 2003, s. 560 i nast.
[11] J. Tischner, Spór…, s.261.
[12] por. T. Gadacz, Znaczenie idei Boga w filozofii Levinasa, wprowadzenie do E.Levinas, O Bogu…, s. 36.
[13] E.Levinas, Inaczej niż być lub ponad istotą,
tłum. P.Mrówczyński, Warszawa 2000, s. 196. Zobacz także przypis s.
201: „Ja podtrzymuje wszechświat”, s.249: „Nieskończoność, której
świadectwem – a nie tematem – jest znak dawany drugiemu człowiekowi,
znaczy dzięki odpowiedzialności za drugiego człowieka, dzięki
jeden-za-drugiego, dzięki podmiotowi podtrzymującemu wszystko –
podległemu wszystkiemu – to znaczy cierpiącemu za wszystkich i
dźwigającemu wszystko, choć to nie on decydował o tym obciążeniu, które
chwalebnie wzrasta w miarę, jak jest nakładane.”; oraz cytaty z Księgi
Ezechiela 3, 20 i 9, 4-6 otwierające książkę. Por. także: „Lecz
jednocześnie ów Bóg, który zakrywa swe oblicze i pozostawia
sprawiedliwego jego sprawiedliwości bez zwycięstwa – ten odległy Bóg –
przybywa od wewnątrz.” E. Levinas, Trudna wolność. Eseje o judaizmie, tłum. A.Kuryś, Gdynia 1991, s. 152
[14] J. Tischner, Spór…, s. 168.
[15] E. Levinas, Inaczej…, s. 251.
Komentarze
Prześlij komentarz